Mój przypadek
Witajcie. Administrator poprosił o opis mego przypadku.Myślę, że nie różni się on wiele od innych. Zaczęło się, gdy byłam dzieckiem, nie pamiętam dokładnie jak.Pamiętem dobrze tylko, że odpowiedzi przy tablicy były dla mnie ogromnym stresem, mimo iż byłam bardzo dobrą uczennicą przeżywałam katorgi gdy musialam cos napisac na tablicy lub gdy były dyktanda mimo iż zostałam w nich mistrzem klasy.Tego sie nie da opisać. Dzieciaki się śmiały zawsze bo nic z tego nie rozumiały, zresztą ja też tego nie potrafiłam rozumieć.To schorzenie odebrało mi dzieciństwo.Mimo iż byłam osobą towarzyską nie wychodziłam nigdzie na żadne dyskoteki, urodziny czy imprezy, a nawet jeśli na nich byłam nigdy nie piłam żadnych naojóe bo umierałam z pragnienia.Mimo to starałam sie z tym jakoś zyć, chociaż nie było łatwo, bo nikt tego nie rozumiał.Jak już trochę podrosłam zaczęłam szukać pomocy,byłam i u psychologa, psychiatry, endokrynologa, kardiologa i w końcu u neurologa.Wykluczono wszystko i neurolog powiedział,że mam drżenie samoistne i odziedziczyłam je po moim tacie i że nie ma na to żadnego leku.Dostałam propranolol ale nie było żadnych efektów wiec nie brałam nic.Nauczyłam sie nic nie jeść płynnego i nie pić herbaty, kawy i tp na imprezach, prosiłam o pól szklanki wody np.ale coraz bardziej zamykałam sie w sobie i stawałam sie coraz mniej śmiała w kontaktach towarzyskich.Przebywałam tylko i wyłąćznie w gronie znanych mi osób, które znały moją dolegliwość.W sumie nadal tak jest.Zawsze słyszę to samo:taka śliczna,mądra i dobra dziewczyna a taka niepewna siebie i nieśmiała...Moim sposobem na wyłączenie sie była muzyka a konkretnie spiew. Mówiono mi ,że dostałam głos i słuch od Boga jako dar, że to talent.To było moją deską ratunku i moją miłością.Mogłam nie wiem jak bardzo być zestresowana,ale gdy zaczynałam śpiewać całe napięcie odpuszczało, byłam w swoim innym lepszym świecie, wtedy byłam pewna siebie i śmiała.Niestety to podstępne schorzenie odbiera mi i to. Od kilku lat zaczał mi drżeć głos, a konkretnie struny głosowe i jak się domyslacie zapanować już nad tym nie mogłam.Cały czas wierzę, że to przejściowe tylko, niech będą ręce skoro juz muszą być, ale nie głoszakręconyTeraz śpiew stresuje mnie mocno, ale walcze z tym ,bo kocham śpiewać i mam nadzieję, że nie przestanę,że ta choroba nie odbierze mi i tego. Jestem sama, bo mimo wszystko w kontaktach z meżczyznami stresuję sie i wstydzę sie tej dolegliwości wiec sie z nikim nie spotykam i kółko sie zamyka.Cały czas mama nadzieję,że znajdą cos na to, albo sama trafię na cś co mi pomoże i pomoże innym, takim jak ja i Wywesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM