Uważam ze w koncu to ogarna.
Witaj, Gabrielu. Świetnie to ująłeś. Miałam bardzo podobnie. Pierwsze zauważalne symptomy choroby, o ile dobrze pamiętam, w wieku 12+ (lub mniej). Przez wiele lat otoczenie wmawiało mi stres. Również miałam artystyczne zapędy, głównie muzyczno-plastyczne, były też pewne plany związane z aktorstwem. I wciąż nadzieja, że "skoro to stres, to się da jakoś wyleczyć", później zwalanie winy na tarczycę itd. Prawidłowa diagnoza postawiona została dopiero, gdy miałam 31 lat. Z jednej strony ulga, bo w końcu dowiedziałam się, że "nie zwariowałam", a z drugiej ta bezsilność, bo u mnie praktycznie żadne leki nie działają dobrze na tyle, by móc się cieszyć. Do tego długotrwałe problemy ze znalezieniem pracy, a później problemy w pracy ze względu na chorobę. Wsparcie bliskich osób bardzo by pomogło. Ale bywa tak, że bliskie osoby odchodzą, zostajemy sami i musimy sobie jakoś radzić. "Bo jak nie my, to kto?"zakręcony

Wciąż jest mnóstwo niezrozumienia odnośnie naszej choroby. Widać to nawet na tym forum. Ludzie nie czytają co to dokładnie za choroba i dalej wciskają bajeczki o stresie, nieśmiałości czy nerwicy. Marzy mi się akcja ogólnopolska poprowadzona przez jakąś wiarygodną instytucję.


  PRZEJDŹ NA FORUM