moj przypadek
Wracam do wcześniejszych rozmów na temat wysiłków.... próbowałam ćwiczyć, czasem i dźwignę ... nic z tego. Działam tylko wówczas gdy moje życie jest dość uporządkowane. Każdy wysiłek powoduje, że kilka dni jestem wyrwana z życia wesoły. Myślałam, że intensywne ćwiczenia też mi nie zaszkodzą wesoły. Ech ... zmęczenie w moim przypadku mocno szkodzi...ale chyba nie mam ds.
Co do świadczeń rentowych... lekarze na komisji z serca życzyli mi zdrowia z informacją bym o siebie dbała. Wysłuchałam ich a jakże...oni mnie chyba nie. I nie ważnym jest , że idąc na etat...po 4 miesiącach jestem ugotowana na kolejny rok. Dziś prowadzę własny biznes... zarobki póki co nijakie...ale się oszczędzam. Gdyby mi przyszło przeżyć z tego biznesu... to chyba już dawno bym splajtowała. Tak więc walczę o swoją przyszłość ale nie za wszelką cenę. Muszę dbać o zdrowie bo wierzcie mi..na państwo nie ma co liczyć. Po 5 latach zmagań z zus... już tylko walczę o utrzymanie dobrej kondycji. Biorę leki, nie przemęczam się i dzięki temu od 2 lat jakoś trwam.


  PRZEJDŹ NA FORUM